Jednym ze smutnych efektów ubocznych afery Polańskiego jest niebywała wręcz erupcja anty-inteligenckich urazów. Proszę rzucić okiem już nawet nie na teksty ale choćby na same tytuły wpisów w Salonie24 na ten temat: w ilu wpisach powtarza się słowo “elita” albo “autorytety” używane z niechęcią, pogardą, pełnym wyższości lekceważeniem? Wywołana odruchami kolegów Polańskiego anty-inteligencka tendencja powinna nam dać wiele do myślenia.
Tym bardziej, że ta anty-inteligencka krucjata jest często na tyle sztuczna, na tyle udawana, że rodzi natychmiastowe podejrzenia o celowe rozgrywanie opinii publicznej, w której taka anty-inteligenckość jest – niestety – zawsze w cenie, bo odwołuje się do głebokich, a bardzo często uzasadnionych, urazow, kompleksów I fobii. Oto doktor politologii, obecnie europoseł, niewątpliwie miastowy inteligencik, o ładnej buzi chłopczyka ktory jeszcze nie potrzebuje się golić, mówi o wyrażających solidarność z kolegą artystach, że mają “nasrane w głowie” – czyli używa języka, który słyszal chyba przez okno, dobiegający do niego z podwórka, gdy on grzecznie odrabiał lekcje. (To ten sam europoseł, ktory w innym geście nieprzystającej do niego błazenady deklarował, że pewnego posła należy “bić po ryju”). To poseł partii założonej przez dwóch typowych żoliborskich inteligentów, których swiatopogląd I zachowanie uksztaltowały się w kręgach warszawskiego Instytutu Badań Literackich i w środowisku filmowym – dla ktorych powiedzenie słowa “dupa” jest tak samo trudne jak wysmarkanie się przy pomocy dwóch palców prawej ręki.
Ale nie okłamujmy się – za tym odgrywaniemprymitywów kryją się prymitywy prawdziwe. Polski aberracyjny kapitalizm wyniosł na finansowe salony nuworyszy, arywistów i cwaniaczków, którzy już mają pieniądze, ale jeszcze nie liznęli kultury. Jakiś cinkciarz, który dorobił się na jakichś szemranych piramidkach finansowych; jakiś cwaniaczek który dzięki przychylności ubecji mógł handlować używanymi samochodami I dorobił się stacji telewizyjnej…
W mrożkowskim nisko-czołkowym Chamie rodzi się dysonans poznawczy: czują, że dzieli ich przepaść od prawdziwych inteligentow. Mogą ją zasypać na dwa sposoby. Mogą sami starać się wywindować kulturalnie I intelektualnie: czegoś nauczyć się, opanować język intelektualisty, przeczytać parę książek. Ale to bardzo trudne. Łatwiejsza jest druga metoda: postarać się ściągnąć te prawdziwe elity do parteru. Ja jestem durniem – ale przecież oni nielepsi.
Elity? Jakie to elity? To “elyty”. Autorytety? Nie, to “ałtorytety”. Wajda? A co mi on za elita, skoro broni Polańskiego? Zanussi? A nie widziała pani, jak bronił pedofila?
Anty-inteligenckość miała w Polsce często dobry kurs wymienny na giełdzie wartości. Komuniści z niechęcią mówili o “kawiarnianych politykierach”. Po nastaniu demokracji, rolę kawiarni w demonologii zakompleksionych zaczął odgrywać znienawidzony Salon. Salon, kawiarnia, elita, autorytety – w tych przesiąkniętych kompleksami I nienawiścią słowach tkwi cała brutalność I cała mizeria Edzia.
Odezwał się właśnie przy okazji sprawy Polańskiego – I poczuł się trochę lepiej.