Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
861
BLOG

Kokaina – czyli przestępstwa bez ofiar?

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 137

W medialnej wrzawie wokół afery, bulwersującej dziś wielu ludzi, jedna rzecz – zdałoby się centralna – właściwie została całkowicie pominięta. Jak wiadomo, polityk będący w centrum całej sprawy podejrzewany jest – przynajmniej, przez jakąś część opinii publicznej, a chyba też i przez prokuraturę  – o to, że złamał prawo, zażywając nielegalnej substancji. Wszystko inne co czynił we własnym domu, a co zostało graficznie rozpowszechnione przez brukową prasę, nawet jeśli bulwersujące, rozśmieszające lub (w zależności od czytelnika) budzące zażenowanie i smutek – jest chyba całkowicie legalne. Ale pytanie, które unosi się cały czas w powietrzu brzmi: czy Senator złamał również prawo, zażywając kokainę?

To jest chyba dobra okazja, by zadać sobie pytanie bardziej elementarne, a logicznie poprzedzające pytanie właśnie zadane, a mianowicie, czy używanie kokainy, lub jakiegokolwiek innego “twardego” narkotyku, powinno być zakazane?

Proszę zwrócić uwagę - a przewidując reakcje, nie mogę podkreślić tego zbyt mocno – że pytanie moje nie brzmi, czy ktoś, kto naruszyłprawo, powinien za to odpowiadać. To pytanie zupełnie inne, a ma ono związek np. z pojęciem “nieposłuszeństwa obywatelskiego”, a także uzasadnień i granic obowiązku przestrzegania prawa, nawet nierozsądnego lub niesprawiedliwego. (O tym kiedyś tu pisałem, i nie jest to problem o którym jest ten wpis). Pytanie moje nie brzmi też, czy ci, którzy mają mandat do stanowienia prawa – posłowie i senatorowie – mają specjalnyobowiązek, silniejszy niż inni obywatele, przestrzegania stanowionego przez nich prawa. Zapewne tak. Ale ja nie o tym.

Czy prawo powinno zakazywać dorosłym, wolnym obywatelom czynienia czegoś, o czym wiemy, że jest dla nich (i dla wszystkich innych, którzy chcą ich naśladować) bardzo szkodliwe, być nawet – mordercze? (Przy tym zastrzeżenie: nic nie wiem na temat kokainy. Nigdy nie zażywałem twardych narkotyków. Nie mam pojęcia, jak działają i jakie mają skutki dla organizmu – w porównaniu np. ze skutkami alkoholu, nikotyny czy tzw. miękkich narkotyków. Przyjmuję – wyłącznie dla celów argumentacji - że kokaina i inne twarde narkotyki, są bardzo szkodliwe, oraz że istnieje różnica jakościowa, in minus, między wpływem tych narkotyków na ludzkie zdrowie a innymi używkami, obecnie dozwolonymi).

(Nota bene: polecam dobry artykuł na temat oceny zakazów narkotyków, m.in. w Polsce:http://www.narkomania.org.pl/czytelnia/9)

Jest to pytanie o tzw. „przestępstwa bez ofiar” („victimless crimes”)  – jeśli przyjmiemy, że nikt nie może być „ofiarą” własnego, swobodnego działania. (Opiera się to na łacińskiej maksymie „Volenti non fit iniuria” – czyli "chcącemu nie może dziać się krzywda"). Albo, jeśli komuś taka definicja się nie podoba i uzna, że można być ofiarąsamego siebie – jest to pytanie o granice państwowego paternalizmu, w szczególności – egzekwowanego przy użyciu prawa karnego. Słowa i kategoryzacja są nieważne. Ważny jest problem: czy taki zakaz da się pogodzić z ideą indywidualnej wolności? Wolność – jak wiadomo – nie jest i nie może być nieograniczona, ale przynajmniej dla jej ograniczeń, potrzebne są jakieś przyzwoite argumenty. Jakie argumenty, respektujące generalnie wolność jednostki, można przytoczyć dla uzasadnienia takiego zakazu?

Myślę, że – bez jakiejkolwiek hierarchii ważności – najczęściej przytaczane są te:

1.      Ludzie, sięgający po twarde narkotyki, krzywdzą nie tylko siebie ale i innych. Nie jest to więc penalizacja paternalistyczna (albo karanie za „przestępstwo bez ofiar”), ale tak samo uzasadnione karanie, jak w przypadku przestępstw naruszania wolności lub dóbr innych osób.– No dobrze, ale na czym to szkodzenie osób trzecim miałoby polegać, jeśli ktoś zatruwa się narkotykami w prywatności swego domu, wywiązuje się przykładnie z obowiązków wobec najbliższych – typu np. obowiązek alimentacyjny itp., nie namawia do tego procederu osób trzecich, nie daje tego do naśladowania młodzieży itp.? Za te wszystkie działania można by utworzyć kategorie specjalnych przestępstw – ale za samo zażywanie kokainy przez osobę dorosłą? Chyba nie.

2.      Ludzie, zażywający narkotyki, szkodzą sobie w sposób dużo bardziej dramatyczny i nieodwracalny, niż alkoholicy czy palacze papierosów.– No dobrze, ale gdzie ustawić granicę, między prawnym zakazem samo-szkodzenia w przypadkach mniej drastycznych (jedzenie tłustej wieprzowiny też może być szkodliwe), a w przypadkach, gdzie – jako społeczeństwo – mówimy: nie pozwolimy nikomu tak się krzywdzić? Jest wiele działań i stylów życia ryzykownych lub wręcz zabójczych, na dłuższą metę. No dobrze, ale „na dłuższą metę” wszyscy i tak umrzemy. Czy do tego czasu nie mamy prawa sami sobie ustanawiać stopnia ryzyka czy nawet szkodliwości, dla własnego, nieuchronnie krótkiego (i zdaje się, jedynego jakie tu mamy) życia?

3.      Ludzie, zażywający kokainę, dają zły przykład innym, w tym także młodzieży.– No dobrze, ale logika tego argumentu prowadzi do zakazu jakichkolwiek działań niemoralnych, czy samo-szkodzących, bo przecież ktoś może się złych rzeczy nauczyć. Ten argument jest sprzeczny nawet z minimalnym poszanowaniem ludzkiej godności.

4.      Nie da się rozgraniczyć zakazu kokainy dla młodzieży od tolerancji zażywania kokainy przez osoby dorosłe, bo następuje przepływ tego produktu miedzy grupami wiekowymi. Właściwym uzasadnieniem zakazu jest więc ochrona młodzieży – wobec której mamy i prawo i obowiązek działać „paternalistycznie”, a rozciągnięcie tego zakazu na wszystkich jest tylko wymogiem praktycznym. - Ten argument, który właśnie wymyśliłem, wydaje mi się w gruncie rzeczy najbardziej przekonywujący. Najbardziej – co nie znaczy, całkowicie. Nie wie, czy można narzucać paternalistyczne ograniczenia na wszystkich dla ochrony tylko niektórych. Prawo musi dobierać proporcjonalne środki do osiągania prawowitych celów.

Jak widać, żaden z wymienionych argumentów, nie jest specjalnie mocny, co nie znaczy, że w żadnym nie kryje się jakiś cień racjonalności. No ale cztery kiepskie argumenty nie składają się na jeden dobry.

Na koniec: deklaracja osobista. Kwestia narkotyków nigdy mnie specjalnie nie „kręciła”. Nigdy nie podzielałem oburzenia krytyków delegalizacji, dla których był to główny problem społeczny – tak samo jak nigdy nie podniecałem się argumentami skrajnych libertarianów o grozie nakazu zapinania pasów bezpieczeństwa. Nadal nie uważam, by w hierarchii problemów, stanowiących przedmiot zaniepokojenia liberałów w Polsce, zagadnienie zakazu narkotyków powinno zajmować jakieś specjalnie ważne miejsce.

No ale mleko już się trochę wylało. A brukowce już krzyczą, na pierwszych stronach i tłustym drukiem, ile lat więzienia może dostać senator. Więc – niezależnie od tego, czy za złamanie obowiązującego prawa (co, oczywiście, jest do stwierdzenia przez niezależny sąd) należy zapłacić, np. wolnością, zadajmy sobie też pytanie, czy nasze prawo jest rozsądne.  A jeśli nie jest – czy nie należy poprosić o refleksję na temat zmiany tego prawa naszych posłów?

I – oczywiście – senatorów.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka