Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
692
BLOG

Narcyzm (Felieton niedzielny, zabawny, o dziennikarzach)

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 67

Co byście Państwo powiedzieli, gdyby szewc, zamiast robić lubo naprawiać buty, głównie zajmował się rozprawianiem o robieniu lubo naprawianiu butów?  Albo gdyby belfer – taki, nie przymierzając, jak ja – zamiast uczyć cudze dzieci, głównie zajmował się pisaniem o uczeniu cudzych dzieci? To samo z dziennikarzami – co byście Państwo powiedzieli, gdyby dziennikarze głównie pisali o dziennikarzach? No bo wygląda na to, że tak się dzieje w Polsce.

Kilka epizodów z ostatniej chwili. Nasz Suweren niedawno dał na piśmie dowód swego oburzenia na kolegę z „Wyborczej”, redaktora Kałukina. Jeśli dobrze pamiętam, najpierw Igor zbeształ Kałukina za to, że Kałukin jest bezkrytyczny względem premiera Tuska, na co Kałukin odparł, że Igor pominął niezmiernie istotne, a krytyczne zdanie Kałukina o premierze, po czym Igor odparł … itp.

Niedawno w Rzepie red. Ziemkiewicz zamieścił obszerny artykuł demaskujący dziennikarzy Polityki i Wyborczej jako „dworaków”, pozbawionych niezależności tudzież rozumu. Redaktor Ziemkiewicz w dni parzyste pisze o tym, jakie fiasko poniosła Wyborcza i reszta „salonu”, zaś w dni nieparzyste demaskuje kłamstwa Salonu, mające fatalny wpływ na opinię publiczną. Ponieważ dni nieparzystych jest więcej, demaskowania jest więcej niż ironii z upadku znaczenia „salonu”.

Po wypowiedzi Prezesa Kaczyńskiego na temat karygodnych acz nieokreślonych przewin ministra Sikorskiego, w Salonie24 na początek zapanowała atmosfera konsternacji i przygnębienia, ale prędko ustąpiła ona oburzeniu – trochę teatralnemu – na niesolidność mediów. Duży w tym miał udział nieoceniony redaktor Łukasz Warzecha, który dokonał analizy semantycznej wywiadu Newsweeka z Prezesem i odkrył, że z ust Prezesa słowo „haki” nie padło – jakby miało jakiekolwiek znaczenie słowo „haki”, a nie fakt insynuacji – hakowej lub nie-hakowej – że Sikorski zrobił coś strasznego, o czym wszakże Prezes nie może powiedzieć. Brawurowa akcja redaktora „Faktu” uczącego brać dziennikarską etyki zawodowej wzbudziła entuzjazm Salonu24. Mimo całkowitego minięcia się z tematem. Bo, jak pisał, Poeta, „I gdyby przyszło tysiąc Warzechów / I każdy zjadłby tysiąc orzechów / I każdy nie wiem jak się wytężał / To nie udźwigną – taki to ciężar… udowodnić, że Jarosław nie insynuował, chociaż insynuował”).

No i teraz redaktor P. Zaremba opublikował w Rzepie długi artykuł, poświęcony w całości niesprawiedliwemu –zdaniem red. Zaremby – oskarżeniu redaktora Karnowskiego o kompromitującą przypadłość bycia PiS-owcem. W ujmującym zakończeniu, red, Zaremba przytacza dowód koronny: red. Zaremba przyjaźni się z red. Karnowskim. ”Piszę o tym z pewną emocją, bo Michał Karnowski jest moim przyjacielem. Ale jest moim przyjacielem między innymi dlatego, bo zachował wyjątkową dziennikarską uczciwość” – pisze komentator „Polski The Times”. Abstrahując już od nieprawidłowego „dlatego, bo”, wynika stąd, że przyjaźń z red. Zarembą jest w Warszawie certyfikatem dziennikarskiej rzetelności , a red. Zaremba nie obdarzyłby klejnotem swej przyjaźni żadnego dziennikarza stronniczego.

Red. Zarembę spotkałem tylko raz w życiu: wiele lat temu na balu dziennikarskim w Politechnice. Była to późna godzina, więc obaj byliśmy już nieźle pijani: red. Zaremba zrobił na mnie wrażenie człowieka posępnego i mrocznego. Być może to moja obecność przy wspólnym stoliku tak na niego wpłynęła, a w innych okolicznościach – trzeźwych i wolnych ode mnie – jest rozkoszną duszą towarzystwa. Tak czy inaczej, zabiegałbym w Warszawie o przyjaźń, a choćby i tylko znajomość z red. Zarembą, jeśli ma to być świadectwem prawości i rzetelności zawodowej.

Po co to wszystko piszę, poza zrozumiałą chęcią rozbawienia Państwa przy niedzieli? W ostatnich tygodniach sporo podróżowałem – nie skarżę się, bo ktoś to musi robić. („Odszedłem, bom musiał, bo los mnie tak goni, i każe wieść życie Cygana”, przepraszam, Roma). W Nowym Jorku czytałem pilnie prasę, i nie zauważyłem, by dziennikarze Wall Street Journal  wytykali swym kolegom z New York Times’a, że ci ostatni są dworakami Obamy, ani by NYT-owcy oskarżali WSJo bycie organem Bushowskim. Teraz jestem we Włoszech, w mieście, które przejęło nazwę od słynnego Soboru Trydenckiego, i choć widzę np. w La Repubblica  stałe ataki na Berlusconiego, a w Il Giornale– ciepłe traktowanie premiera, nie dostrzegam wzajemnych ataków dziennikarzy na siebie i wytykania sobie niezdrowej podległości. Dziennikarze po prostu zajmują się polityką, a nie swoimi kolegami.

To samo bym zalecał dziennikarzom polskim. Koledzy – przyjmijcie do wiadomości, że naprawdę jesteście bardzo mało ważni!  Że satysfakcja Wasza, tudzież Waszych znajomych i rodzin, że tak załatwiliścieWaszych kolegów-oponentow, że im w pięty pójdzie, naprawdę nie równoważy owej lekceważącej obojętności, jaką obdarza Was – przepraszam za słowo – „opinia publiczna”.

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka