Rangun pod wieloma względami jest taki sam jak przed dziesięcioma laty: zdezelowane samochody, potworna nędza, szczury przebiegające ulice I bezdomne psy wałęsające się po chodnikach, straszliwa, chwytająca za serce nędza wszędzie. I te same atrybuty władzy totalnej: brak połączenia komórkowego z zagranicą, ostro blokowany i kontrolowany Internet (choć może przepuści tę relację), absurdalna propaganda w gazetach dla cudzoziemców. Ale są i zmiany. Wśród nich: publicznie eksponowane zdjęcia niezłomnej bohaterki Aung San Suu Kyi: w taksówkach, kioskach, u ulicznych sprzedawców plakatów i kalendarzy… I siedziba NLD, tym razem nie obstawiona przez bezpieczniaków.
Pani Aung San Suu Kyi przyjmuje mnie w swej rezydencji prze Alei Uniwersyteckiej. w domu, który by jej więzieniem przez ponad 20 lat. Niełatwo tu trafić: na spotkanie z nią ustawia się długa kolejka ambasadorów, ministrów, funkcjonariuszy ONZ…
Z półgodzinnej dyskusji o przejściu do demokracji, o nowym prezydencie Thein Sein, o zmianach Konstytucji, o sankcjach ekonomicznych – wyławiam na razie jedną myśl. Gdy zapytałem, jaki będzie birmański model porachowania się z winnymi łamania praw człowieka w okresie dyktatury wojskowej, ASSK powiedziała: najbardziej podoba mi się model południowo-afrykański. I przytoczyła zdanie Desmonda Tutu, że sprawiedliwość okresu przejściowego powinna mieć charakter „restoratywny” a nie „retrybutywny”.
A potem nawiązała, z sympatią, do polskich doświadczeń. Dodała, zagadkowo, że Polska jest ciekawa dla birmańskich demokratów, bo popełniliśmy też błędy, z których można się uczyć..
Więcej o rozmowie z ASSK i innymi działaczami nielegalnej nadal Narodowej Ligi Demokracji – przy najbliższej okazji…
Komentarze