Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
119
BLOG

JBPH

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 39

Zmorą – no powiedzmy łagodniej: utrapieniem – polskiej prasy są Jajcarze Bez Poczucia Humoru (JBPH). Nie chodzi mi tu o autorόw, ktόrym dowcip raz się uda a raz nie, bo jest to przypadłość towarzysząca wszystkim, ktόrzy od czasu do czasu starają się powiedzieć czy napisać coś zabawnego. Chodzi mi o specyficzny gatunek publicystόw, ktόrzy obsadzeni są (albo sami się obsadzili) w roli zgrywusόw, tyle że im notorycznie nie udaje się napisać niczego naprawdę śmiesznego. Mimo to, tkwią w swym tragicznym predykamencie, brnąc w nieudane dowcipy, pęknięte wewnętrznie żarty, nieśmieszne wygłupy. Żal mi czytelnikόw, redaktorόw, ale nade wszystko – ich samych, bo przyjąwszy rolę, ktόra im najwyraźniej ciąży, nie są w stanie jej porzucić.

 

Jednym przykładem gatunku JBPH jest Jan Wrόbel – autor generalnie rozsądny, mający – w swym poważnym wcieleniu – często coś ważnego do powiedzenia i na dodatek, jak się wydaje, niepozbawiony pewnego uroku osobistego, wynikającego być może z połączenia młodzieńczej aparycji z pewną lekką pretensjonalnością wypowiedzi. Jan Wrόbel ma codziennie w Dziennikufelieton na drugiej stronie, będący najwyraźniej w intencji autora i redakcji pozycją satyryczną, ale z numeru na numer jedna rzecz jest stała: felietony Wrόbla są gruntownie nieśmieszne. Dziś np. Wrόbel napisał tekścik, stanowiący hipotetyczne streszczenie nowej książki Ryszarda Czarneckiego, niby do zamieszczenia na skrzydełku książki. Proszę sobie to przeczytać: jest to kilka zdań, zupełnie wypranych z jakiegokolwiek humoru, ironii, szyderstwa, suspensu – no jednym słowem nic ale to nic w nim nie nadaje się do rozśmieszenia Czytelnika. Może jako żart środowiskowy, zrozumiały dla kilkunastu znajomych Czarneckiego, od biedy kogoś z nich rozbawi, ale dalibόg, nie wiem z jakiego właściwie powodu.

 

Mając Wrόbla za człowieka wysoce inteligentnego, nie sądzę też, by on sam nawet uśmiechnął się, pisząc ten tekst – no może z wyjątkiem przelotnej myśli o honorarium. I naprawdę, nie jest chyba tak, że akurat ten felieton się Wrόblowi nie udał, bo od trzech dni siedzę w Warszawie, codziennie kupując ową niskonakładową gazetę z tekstami Wrόbla i ani razu nie znalazłem w nich jednego porządnego powodu, by uśmiechnąć się, nie mówiąc o jakimś zdrowszym zarechotaniu.

 

Przykładem jeszcze bardziej przygnębiającym JBPH jest Maciej Rybiński. W poniedziałkowej Rzepie znajduje się jego tekst „Informacje na wakacje”, dużą część którego zajmują wymyślone przez Rybińskiego „wiadomości”. Sam pomysł, choć nienowy, może być zabawny, ale jego realizacja nie jest. Znajdujemy bowiem wiadomości takie jak: „Sprawiedliwość społeczna: Najpierw się sprawdzi, skąd emeryt ma na flaszkę” albo „Ruchy kadrowe: Danuta Hubner będzie jednak komisarzem. Premier Donald Tusk zaoferował jej objęcie komisariatu policji na Wilczej w Warszawie”. Wybrałem na chybił trafił, proszę sobie samemu sprawdzić, jak ktoś znajdzie coś, co wzbudziło ruch jego nerwu policzkowego niech koniecznie da znać.

 

Tekst Rybińskiego w Rzepie nie jest jakąś aberracją w twόrczości tego autora, bo np. w Gazecie Polskiejz tego samego tygodnia (ktόrą nabyłem zgodnie z utrwalonym zwyczajem, towarzyszącym mym pobytom w Ojczyźnie) jest felieton tegoż Rybińskiego oparty na analogicznym pomyśle, tyle że z „przysłowiami”. Są tam takie przysłowia jak (biorąc od samej gόry): „Tusk śpi a poparcie samo mu rośnie” (NB ten żart musiał Autora wyjątkowo ukontentować, bo powtόrzony jest też w „wiadomościach” w Rzepie, no ale rozumiem, że Rybiński o autoplagiat nie będzie sam siebie skarżył), albo „Gdyby Huebner nie skakała, komisarza by dostała” (chyba Rybiński tej Huebner jednak nie lubi...) albo „Co wolno Palikotowi, to nie pierwszemu lepszemu smrodowi”.

 

Życie JBPH jest ciężkie: raz obsadzony w roli zgrywusa, niełatwo z niej się wyśliźnie. Być może na imprezach towarzyskich, każdej jego wypowiedzi towarzyszy ogόlny, radosny rechot, być może nie może już egzystować bez reakcji w stylu: Jak pan coś powie, panie Maćku, to naprawdę. Albo: Pan, Panie Janku, to ma języczek, Panu lepiej nie podpaść.

 

Staram się – jako człowiek wyprany z poczucia humoru, a jednocześnie głęboko wrażliwy na tragizm istnienia – wyobrazić sobie dramatyczny los JBPH. Już już chce powiedzieć coś poważnego – a wszyscy mimo to oczekują zgrywu, zwischenrufu, facecji. Więc zrezygnowany, zasiada przed komputerem, i w żałobnej powadze, w udręczeniu i znoju, więzień oczekiwań społecznych i redakcyjnych, wystukuje: „Od Kłopotka głowa nie boli. Oko za oko, ząb za ząb, wynagrodzenie za pracę. Człowiek człowiekowi towarzyszem partyjnym”. I tak dalej. I tak dalej. I tak…

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka