Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
355
BLOG

Czkawka

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 172

Szef FBI przekazał Prezydentowi Obamie dowody – w postaci podsłuchów rozmów telefonicznych – na to, że w jego najbliższym kręgu pojawił się upiór korupcji – i to na dużą skalę: członek gabinetu rozmawiał z szefem firmy, zajmującej się dostawą sprzętu wojskowego do Afganistanu i obiecał lobbowanie na rzecz korzystnych dla tej firmy zmian w przepisach prawnych. „Jack, you can count on me; I am your good mate and I will do what I can but it’s not going to be easy” – mówił szefowi korporacji członek gabinetu, od dawna jeden z najbardziej zaufanych polityków Obamy.

Kilka miesięcy później, szef FBI – jak potem powie, sfrustrowany biernością Prezydenta w tej sprawie – spowodował przeciek tajnych dokumentów do Washington Times(nie mylić z Washington Post– ludzie znający USA wiedzą o co chodzi). Rozpętała się burza. Co zrobił Prezydent Obama?

Lepsze pytanie brzmi – co powinien zrobić, bo nic takiego oczywiście się nie wydarzyło, a historyjkę tę wymyśliłem na użytek analogii z aferą hazardową. Analogia jak analogia, ma swoje plusy i minusy, a przeciwnicy tego argumentu zaraz zakrzykną zdrowo, że Polska to nie Ameryka. To prawda, tak samo jak Donald Tusk to nie Barack Obama a księżyc to nie kapusta. Warto jednak zastanowić się nad demokratycznymi standardami reagowania na taką sytuację.

Myślę, że przynajmniej część Państwa zgodzi się ze mną, że Prezydent powinien czym prędzej: (1) zdymisjonować podatnego na korupcję członka gabinetu, (b) doprowadzić do dymisji szefa FBI. Między tymi dwoma krokami nie ma sprzeczności. Pierwszy – wiadomo dlaczego. Drugi – bo nie może szef policji wpływać na głowę rządu przy pomocy przecieków najtajniejszych dokumentów, do jakich dotarła, metodami operacyjnymi, jego służba. To ostatnie jest tak oczywiste w demokratycznym państwie, że sam pomysł, że szef służby może szachować premiera (lub prezydenta) przy pomocy przecieków, jest groteskowy i groźny.

Gdy rozpętała się u nas afera hazardowa, niektóre publicystyczne cyngle – w szczególności, Bronisław Wildstein – oburzały się na kolegów-publicystów, którzy zwracali uwagę na polityczną grę Mariusza Kamińskiego zamiast na istotę problemu, czyli poszlaki korupcji. Tymczasem nie jest to żadna alternatywa, podobnie jak w przypadku dylematu: myć ręce czy nogi. Jasne, że z ludźmi marnej reputacji, takimi jak Chlebowski czy Drzewiecki, premier powinien był się rozstać – i pytanie tylko brzmi, czy powinien był to uczynić wcześniej czy nie. Natomiast to nie wyklucza – podobnie jak w moim wymyślonym przykładzie z Obamą – że premier nie może tolerować szefa tajnej policji, który „przecieka” super-tajne dokumenty do prasy, by skłaniać premiera do podjęcia określonych kroków, nawet gdyby były one najsłuszniejsze.

I z tego punktu widzenia jest już zupełnie nieistotne, czy Mariusz Kamiński sam osobiście spowodował przeciek, czy tez coś wyciekło z CBA bez jego wiedzy (co jest, nota bene, hipotezą mało prawdopodobną – na tyle mało prawdopodobną, że – o ile dobrze się orientuję – nikt jej poważnie nie wysunął). Jeśli to pierwsze – to powinien odejść za skrajną nielojalność i za posługiwanie się metodami bezprawnymi – bo jest bezprawne przekazywanie do prasy dokumentów wygenerowanych przez tajną policję. Jeśli to drugie – to powinien odejść za brak kontroli nad podporządkowaną sobie służbą – jeśli doprowadził do takiego bezhołowia, to nie może nadal być szefem CBA.

I to wszystko tłumaczy, dlaczego po kilku dniach okazało się, że poparcie dla PO wcale nie spadło, a w każdym razie nie spadło dramatycznie. Raz – bo społeczeństwo widzi, że Premier zareagował ostro i stanowczo na dowody działań korupcyjnych (fakt, że w rządzie znajdzie się jakiś Grzesio czy Miro, który będzie chciał kolesiom załatwiać koncesje jest mniej znaczący niż fakt, czy i jak szef rządu na to reaguje). Dwa – bo społeczeństwo ujrzało w metodach Kamińskiego recydywę tego wszystkiego, za co tak entuzjastycznie odesłało PiS do kąta w wyborach 2007. I ta czkawka się większości ludzi nie podoba.

Igor Janke ma rację: „PiS pracuje na sukces Platformy”.  

http://www.rp.pl/artykul/9157,381107_Janke__PiS_pracuje_na_sukces__Platformy.html

Na popularność Platformy (to już ja dodaję, nie mieszając w to Igora), nawet w czasach, gdy niektórzy jej działacze okazują się osobami miernego autoramentu – działa trwałe, obecne w publicznej pamięci, całkowicie zrozumiałe i usprawiedliwione, zbrzydzenie metodami PiS-owskimi z okresu 2005-7: to emocjonalne rozedrganie, zarządzanie przez kryzysy, posługiwanie się inwektywami jako argumentami politycznymi, zinstytucjonalizowana paranoja (pamiętacie sprawę Kaczmarka, „podrzuconego” ekipie Jarosława Kaczyńskiego przez „Układ”?), usprawiedliwianie nieporadności przez kolejno nominowanych wrogów, tak indywidualnych jak i zbiorowych. Wrogowie Platformy oczywiście zdają sobie sprawę, że PiS nie ma najmniejszych szans na wygraną w najbliższych wyborach, więc sięgają po groteskowy język, nazywając ją „komuną” lub „ciemniakami”. To dowód bezsilności i desperacji, spowodowanej perspektywą kolejnej nieuchronnej klęski PiS-u, a na dłuższą metę, utrwalenia faktu, że PiS stanie się naturalną partią opozycji, a nie władzy.

Zwolennicy PiS będą to tłumaczyć, rzecz jasna, manipulacjami i kłamstwami mediów, jakby ktoś kazał ludziom kupować Wyborczązamiast Rzeczpospolitą, albo oglądać TVN-24 a nie TVP (która ma, jeśli pamiętam, nieco większy zasięg), a która przecież oferuje bogaty wachlarz programów, prowadzonych przez przychylnych PiS-owi publicystów. Tłumaczenie wyborów społecznych matołectwem społeczeństwa, głuchego na prawdę a podatnego na PR i manipulację, stoi w pewnej sprzeczności z proklamowanym patriotyzmem i apoteozą „prostego człowieka”, nieskażonego przypadłościami warszawskiej elity. I chociaż rząd Platformy nie jest bez wad – a afera hazardowa pokazała brzydką twarz niektórych platformerskich liderów – to tak długo, jak jedyną realną wyborczą alternatywą jest PiS, szef Platformy może spać spokojnie.

Choć wydaje się, że ostatnio się obudził.

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka