Skoro już przestałem być tym kandydatem na kandydata, mogę z ulgą wrócić do tego, co robię najlepiej I z czego jestem najbardziej znany, w każdym razie w kręgu 7-8 ludzi: do poezji i publicystyki politycznej. Poezja (podziękowania dla Pani Justyny Pochanke za przypomnienie mojego wiersza lirycznego w „Faktach po Faktach”!) będzie na koniec tego wpisu, jako „bonus”, na początek zaś pytanie retoryczne, jakie (przyjmijmy to dla hecy) nurtuje mnie w związku z obecną kampanią.
Pytanie brzmi: jak sobie prawica (a nie mam na myśli partii PiS, która zrobiła się nowoczesno-centrowa, ale prawicę publicystyczną, nie zwracającą uwagi na przemianę Partii) wytłumaczy porażkę Jarosława Kaczyńskiego? Porażkę, która oczywiście nie jest przesądzona, ale której prawdopodobieństwo oceniam, racjonalnie i chłodno, na jakieś 99 procent, no może punkt więcej albo mniej.
Przy wyborach 2007 sprawa była jasna. Nie trzeba było czytać prawicowej prasy ale wystarczyło znać ludzi z kręgów PiS by zaznajomić się z ówczesną racjonalizacją: nagonka, wypaczanie, judzenie, ośmieszanie, zmasowane ataki. Media były winne, bo… no, wszyscy wiemy.
Ale dziś? To prawda: jest nadal GW (nota bene, polecam mój piękny dzisiejszy artykuł-manifest), Polityka i TVN, tudzież TokFM które nadal, w najlepsze (albo najgorsze) wypaczają, judzą, ośmieszają masowo atakują i naganiają. Dorzućmy ewentualnie Newsweek i przemieniony Wprost. Ale jednak jest też:
Telewizja Polska program I. Medialne imperium Ojca Dyrektora (RM, Nasz Dziennik, Radio Maryja). Rzeczpospolita. I co najważniejsze…
Kupiłem dziś sobie, przed podróżą warszawskim metro, gazetę „Fakt”. Nie mam powodów sądzić, by dzisiejsze wydanie (1 czerwca) było jakoś specjalnie nietypowe dla publicystyki tego tytułu. Lojalnie przyznaję: nie znalazłem, przynajmniej na trzech pierwszych stronach (bo do następnych nie doszedłem) informacji o tym, czy ten dwugłowy wieloryb dopłynął wreszcie Wisłą do jeziora pełnego wódki,. Natomiast na trzech pierwszych stronach gazety, wydawanej w 590 tysiącach egzemplarzy, następujące teksty publicystyczne:
1. Łukasz Warzecha o tym, że premiera Tuska należy postawić przed Trybunał Stanu bo pozwolił na odebranie suwerenności Polski przez Rosję, która zakazała (powiedziała „niet”) ujawnienia zapisów z czarnej skrzynki (to wszystko w dniu, w którym stenogramy zapisów są na wszystkie strony nicowane we wszystkich mediach);
2. Rafał Ziemkiewicz – o tym, co zawsze (salon, „autorytety”, lepiej będzie dla Polaków, jeśli wybiorą Kaczyńskiego)
3. Igor Zalewski – Komorowski jest jak inspektor Clouseau z Czerwonej Pantery, ciągle robi kompromitujące gafy.
Są jeszcze na dwóch kolumnach publicystycznych dwa małe teksty, neutralne z punktu widzenia rywalizacji Komorowski-Kaczyński lub PO-PiS.
To w 690 tysiącach egzemplarzy. I teraz pytanie: jak sobie Panowie Łukaszu, Igorze (ale nie Janke) i Rafale wytłumaczycie porażkę (nie nieuchronną ale jednak prawdopodobną) Waszego ulubieńca? No bo jednak chyba nie zmasowaną nagonką medialną? Musielibyście bowiem uznać, że Wasze teksty są warte… no wiecie ile. A tak niskiej samo-oceny chyba jednak nie macie?
Więc jak to sobie wytłumaczycie? Jakie szczęście, że to nie mój problem.
*
A teraz obiecany bonus poetycki. Jest to rymowana facecja przed-wyborcza, inspirowana poezją Jarosława Marka Rymkiewicza („Co się raz podzieliło… Niech się Pan trzyma, Panie Jarosławie”) i Adama Mickiewicza; w biesiadno- warszawskiej atmosferze naprędce spisana, winem czerwonym hojnie podlana:
Co się już raz skleiło, to się nie podzieli
Trzymaj się Panie Hrabio (chociaż po kądzieli).