Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
4159
BLOG

Stary świecki obyczaj

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 110

“Nowy świecki obyczaj”, ogłoszony niedawno przez Premiera Donalda Tuska, a polegający z grubsza na tym, by parlamentarzyści wsłuchiwali się bardziej w głos swych wyborców a mniej – w głos hierarchii Kościoła Katolickiego (por. znakomity ostatni wpis Chevaliera w Salonie24), jest rzeczywiście czymś dość ekscentrycznym w obyczajach politycznych III RP, gdzie dominowała bojaźń I drżenie, ale nie jest, powiedzmy to sobie otwarcie, niczym specjalnie rewolucyjnym na tle dziejów demokratyczno-liberalnego państwa konstytucyjnego, na modłę zachodnią.

Ten model państwa, które – jak wiadomo – pięknie gnije już od dziesięcioleci z powodu liberalizmu, permisywizmu I relatywizmu – cechuje się bowiem rozdziałem Kościoła od państwa, a jednym – choć nie jedynym – filarem tego rozdziału jest zasada, że o treści praw decydują wyborcy (a bezpośrednio – reprezentujący tych wyborców parlamentarzyści), a nie instytucje religijne, grupujące czołowych duchownych, czy to będą księża, mułłowie, rabini, buddyjscy mnisi itp. Nie oznacza to, by ich głos miał być niesłyszalny; wprost przeciwnie, jak wywodziłem to w poprzednim wpisie, mają pełne prawo starać się – jako indywidualni obywatele i jako dobrowolne organizacje – wpływać tak na opinię publiczną jak i na deputowanych. Ale ci ostatni nie powinni uprzywilejowywać duchownych, przywiązując większa wagę do ich zdania niż do zdania wszystkich innych obywateli tylko na tej podstawie, że oto przemówiła instancja, mająca jakiś specjalny wgląd w wyższą, bardziej prawdziwą moralność, której podporządkowane powinny być prawa świeckie.

Znamy dobrze slogan: “Nad moralnością się nie głosuje” – sęk w tym, że jest on stosowany zazwyczaj przez tych, którzy wiedzą, że ICH przekonania moralne nie cieszą się poparciem większości I nie mają szans na prawne wcielenie w drodze normalnych demokratycznych procedur prawodawczych – a zatem pragną je niejako “wyjąć poza nawias” i otoczyć specjalną ochroną przed demokratyczną większością. Jasne: nad moralnością nie głosuje się, a dowodem na prawdę moralną nie jest poparcie większości. Jest to jednak stwierdzenie tyle banalne co bezużyteczne – bo w dzisiejszych społeczeństwach (w tym w Polsce) mamy do czynienia z daleko posuniętym pluralizmem moralnym. Jeśli więc np. Pan Redaktor Terlikowski domaga się prawnego wcielania JEGO norm moralnych i nie chce poddania ich pod normalne procedury demokratyczne, to ja mogę zapytać: a dlaczego właśnie JEGO a nie moje, które – jak zdążyłem się ostatnio zorientować – znacząco się od jego moralności różnią?

Na takie pytanie nie ma dobrej odpowiedzi, respektującej podstawowe zasady równego obywatelstwa demokratycznego. Jedną odpowiedzią byłoby to, że poglądy hierarchii (interpretowane np. przez red. TPT) są jedyną moralnością, zaś wszystko inne to subiektywne opinie, wyraz interesów lub przelotnych preferencji, fałszywa świadomość lub przesądy. Ale rzecz jasna dokładnie to samo mogą o poglądach sobie niemiłych powiedzieć absolutnie wszyscy. Nie jest bowiem tak, że jedni w swych głosowaniach kierują się moralnością, a inni – czymś bardziej poślednim. Tak opinia Kościoła jak i opinie, na których zbudowana jest np. propozycja ustawodawcza poseł Kidawy-Błońskiej w sprawie in vitro – są opiniami moralnymi: w tym samym stopniu moralnymi, głębokimi, przemyślanymi i szczerymi. Tyle że bardzo różnymi. Takie życie.

W każdym razie – to nasze życie tutejsze, doczesne. W swym wpisie

http://lubczasopismo.salon24.pl/Aksjologia/post/241537,nowy-swiecki-obyczaj-i-stare-prawdy

- Pan Redaktor Terlikowski zagroził posłom, głosującym w sposób inny niż autoryzowany przez Hierarchię – utratą szansy na życie wieczne.  (Dosłownie, nic nie zmyślam!). Od samych posłów zależeć będzie, na ile to ostrzeżenie, a także autorytet ostrzegającego, wezmą na poważnie. Będzie to zależało m.in. od ich samoświadomości demokratycznej: zrozumienia, z czyjej woli wywodzą swój mandat, a zatem – przed kim, w ostatecznym rozrachunku, odpowiadają. Pan Redaktor Terlikowski odpowiada jednoznacznie: przed Bogiem. No dobrze – ale to przecież nie Bóg wybrał ich do tego Sejmu.

W każdym razie nie bezpośrednio – nie pamiętam, by najbardziej nawet pobożni posłowie powoływali się na boskie namaszczenie, albo np. by grozili, że nie złożą swego mandatu po upływie kadencji, o ile Istota Najwyższa sama ich nie odwoła. Sugeruje to, że czują się w sumie odpowiedzialni jednak przed wyborcami, a nie przed Bogiem lub Jego ziemskimi przedstawicielami – i tego już się trzymajmy.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka